Zakynthos - przepiękna grecka wyspa na Morzu Jońskim, Wenecjanie, do których wyspa należała przez 600 lat nazywali ją "kwiatem wschodu". Jest naprawdę przepiękna, porośnięta gajami oliwnymi i winnicami. Pojechaliśmy na tydzień z nastawieniem, że na miejscu wypożyczymy skuter i zwiedzimy wyspę. Za niecałe 75 euro udało nam się na cztery dni wypożyczyć skuter i zjechać prawie całą wyspę.
Wyspę w zasadzie można podzielić na dwie części bardziej turystyczną z pięknymi plażami, kurortami i ze stolicą Zakynthos oraz bardziej dziką i górzystą.
To zatoka wraku najbardziej znany widok na wyspie. My obserwowaliśmy ją tylko z góry ponieważ podczas rejsu statkiem wokół wyspy morze było zbyt wzburzone aby wpłynąć do zatoki.
Byliśmy na wielu plażach na wyspie, ale najbardziej podobała nam się plaża Gerkas - piękna, piaszczysta plaża z cieplutką wodą i widokiem na wyspę Marathonisi. Leży ona na terenie Morskiego Parku Narodowego Zakynthos. Park ten został utworzony aby chronić populację żółwi Caretta Caretta, które upodobały sobie Zakynthos jako miejsce składania jaj. W maju kiedy żółwice wychodzą na brzeg wolontariusze pilnują aby nikt nie wchodził na plaże i im nie przeszkadzał. Nawet loty od godziny 22 są odwołane. Następnie wolontariusze specjalnymi płotkami chronią miejsca gdzie żółwie złożyły jaja.
Na plaży Gerkas było kilkanaście takich płotków. Turyści spokojnie mogą korzystać z plaży jednak tylko przy brzegu, wgłębi plaży gdzie są złożone jaja już nie - pilnują tego pracownicy parku bardzo sumiennie.
Najsłynniejszym miejscem wylęgu żółwi jest oczywiście wyspa Marathonisi, której kształt przypomina żółwia.
Zwiedzając zobaczyliśmy także największe i najstarsze drzewo oliwne na wyspie - trzeba przyznać, że wyglądało bardzo imponująco!
Dzięki naszym wyprawom wgłąb wyspy mogliśmy z czystym sumieniem zrezygnować z mało ciekawych obiadów w hotelu i zaspokoić potrzeby podniebienia w tawernach.
Naszą ulubioną okazała się być tawerna położona przy drodze do St. Nicholas port w Xigia o nazwie Nhdeas czyli Neptun. Była dokładnie taka jaka, moim zdaniem, grecka tawerna być powinna: rodzinna - gotowała mama, dzieci podawały do stołu i zajmowały się innymi niezbędnymi czynnościami, z przepięknym widokiem na morze i mieszkały w niej dwa koty.
Tak wiem ten opis większości osób wyda się śmieszny, ale to moja subiektywna ocena. Ta tawerna miała jeszcze jedną najważniejszą cechę - jedzenie w niej było przepyszne!
Posiłek zaczynał się od przystawki - grzanki z serem, następnie głównego dania, a na zwięczenie tej uczty gospodarze serwowali jeszcze deser o nazwie "frigania". Jest to tradycyjny deser z Zakynthos składający się z tosta jako bazy nasączonego syropem cukrowo - cynamonowym, a na to coś w rodzaju panna cotty, wszystko to zaś ozdobione karmelem.
Z wakacji przywieźliśmy masę wspomnień, miód tymiankowy, z którego słynie wyspa oraz przyprawy do jagnięciny oraz do musaki - może uda nam się odtworzyć smaki Grecji....
2 komentarze:
Obudzilas piekne wspomnienia, bylam kiedys na Zakynthos. Ten wrak zwiedzalam z plazy, ale nie mialam za to takich widokow jak ty do podziwiania z gory.
Fanny, bardzo się cieszę, że przywołałam miłe chwile!
Prześlij komentarz