W sklepie widnieją pod nazwą małże – po prostu małże. Od razu widać, że Polacy nie mają pojęcia o owocach morza bo małże to przecież pojęcie zbiorcze, a mięczaki występują w wielu gatunkach i pod wieloma nazwami. Szukam dalej - na opakowaniu widniej nazwa Glycymeris glycymeris, po francusku amande, portal www.e-ryby.eu informuje mnie, że mam do czynienia z przegrzebkiem glycimeris. Moim zdaniem nie jest to jednak typowy przegrzebek, rożni się kształtem muszli i wyglądem wewnętrznym. Może ktoś z Was zna się na mięczakach i może mi powiedzieć co zjedliśmy?
Wiedząc już mniej więcej co będziemy jedli postanowiliśmy, że pójdziemy na łatwiznę i zrobimy popularne danie kuchni włoskiej – spaghetti vongole.
Spaghetti vongole
- 300 g makaronu spaghetti
- 1 kg małży (u mnie amande)
- 1 puszka pomidorów w puszce
- 1 cebula
- 2 szalotki
- 2 ząbki czosnku
- 250 ml białego wytrawnego wina
- sól, cukier, pieprz
Gotujemy wodę na makaron, w tym czasie, zamaczamy małże w garnku z zimną wodą, żeby pozbyć się piasku jaki może na nich być. Oczyszczamy małże z wszelki narośli czy osadów na muszli.
Uwaga! Małże muszą być żywe, jeśli mamy małże z otwartą skorupką to należy w nie popukać jeśli się zamkną znaczy, że są żywe jeśli nie zareagują należy je wyrzucić.
Do wrzącej wody wrzucamy makaron i gotujemy zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Obieramy cebulę, szalotkę i czosnek i siekamy. Wrzucamy na rozgrzany olej i podsmażamy, dodajemy pomidory w puszce, trochę soli, łyżeczkę cukru i pieprz do smaku i wszystko podsmażamy, gdy sok z pomidorów się zredukuje dolewamy wina i mieszamy. Ok 3 min przed zakończeniem gotowania się makaronu dodajemy na patelnię małże i przykrywamy pokrywką. Po 3 min małże powinny się otworzyć, te które się nie otwarły wyrzucamy – oznacza to, że są nieżywe. Nie można przesadzić z czasem duszenia małży bo będą gumowate. Odcedzamy makaron mieszamy na patelni z sosem z małżami. Podajemy z biały winem.
Smacznego!
9 komentarzy:
ciekawi mnie ten smak
Sama jestem ciekawa co zjedliście :) Też bym TO zjadła :)))
pyszności! dobry pomysł na wspomnienie lata :)
Na zapiecku, e-ryby to bardzo dobre zrodlo i odpowiedz, ktora tam znalazlas jest chyba najblizsza oryginalnej nazwy. Kiedys, byc moze przed wojna, takie muszle goscily na arystokratycznych stolach i mielismy w jezyku polskim na nie nazwe, ale teraz to cos zupelnie nieznanego i stad brak nazwy. A gdzie ci sie udalo je kupic, jestem bardzo ciekawa ?
Droga miss_coco małże czy jak to woli amande kupiłam w Auchan hermetycznie zapakowane prosto z Francji i co ważne wciąż żywe :-)
Ja się kiedyś nałaziłam za małżami.. ale powiedziano mi że
"nie sezon"/.
Co do owoców morza, to masz rację. Kiedyś pytam sprzedawcę na stoisku rybnym w Careffourze ,skąd pochodzi taka a taka ryba, którą sprzedaje i przyznał że nie ma pojęcia..
No rany, ktoś sprzedaje któryś rok ryby i nie jest w stanie powiedzieć jaki ma towar..
Za ubogi ten nasz słownik, ale to chyba uwarunkowania geograficzne sprawiły. Jak piszesz małże to każdy mniej więcej wie co, a jakie dokładnie to na bloga muszą wejść i fotki pooglądać ;) Pyszne danie :)
W Makro na Bielanach w Warszawie na stoisku jest taki pan, który zna się na tym co sprzedaje. I w dodatku mruga znacząco oczami jak coś nie jest świeże. Cud sprzedawca.
W Portugalii nazywają się Castanhola (glycymeris glycymeris). W internecie znalazłem nazwę polską-grzebolinek. Pozdrawiam Piotr
Prześlij komentarz